Trzy razy TAK dla Ukrainy


Andrzej Talaga

Litwa objęła prezydencję 
w Unii Europejskiej. I ma właściwie tylko jeden cel 
do zrealizowania – doprowadzić do podpisania umowy stowarzyszeniowej UE z Ukrainą.

Bezwzględnym obowiązkiem Polski jest ją w tym wesprzeć.

Niezależnie od tego, czy Kijów wypełni kryteria czy nie, niezależnie od historycznej traumy mordów na Wołyniu i w Galicji.

I nie w interesie Ukraińców, 
ale naszym własnym.

Jeśli operacja się uda, będzie to pierwszy w pełni polski sukces strategiczny.

1

Przygotowując się do akcesji, 
a potem wstępując do Unii, implementowaliśmy gotowe rozwiązania prawne oraz ustrojowe.

Podobnie było w przypadku NATO i reformowania naszych sił zbrojnych. Wystarczyło tylko szeroko otworzyć wrota i brać pełnymi garściami.

Nie tyle Polska weszła do UE 
oraz Paktu, co one – za naszą pełną zgodą – weszły do nas.

Na wschodzie musimy być samodzielni, bo zarówno Unia, 
jak Sojusz odłożyły na półkę ideę dalszego rozszerzania w tym kierunku.

Do tego, wbrew składanym deklaracjom, sami Ukraińcy nie bardzo chcą implementować prawa i zasady europejskie na nasz wzór.

Unia nie „wejdzie” do Kijowa, 
jak to miało miejsce u nas, musimy jednak wykroić dla niego miejsce przy UE. Inaczej przegramy politykę wschodnią.

Na dobrą sprawę tylko Polska oraz Litwa – w mniejszym stopniu – są zainteresowane dalszą ekspansją Europy. Nie mamy w tym poparcia innych, musimy dopiero 
o nie walczyć.

Tymczasem istnieją co najmniej trzy powody zasadniczej wagi, by zabiegać o Ukrainę. Są dobrze znane, ale przez kilka najbliższych miesięcy, do szczytu partnerstwa wschodniego w Wilnie, warto o nich przypominać codziennie.

2

Powód pierwszy i najważniejszy to bezpieczeństwo. Obecnie jesteśmy krajem frontowym na rubieży obu struktur euroatlantyckich, na wschód 
od nas leżą państwa 
o niedemokratycznych lub półdemokratycznych ustrojach, obciążane dużym ryzykiem utraty stabilności politycznej.  Powoduje to, że jakakolwiek zawierucha tam może wpływać destrukcyjnie na sytuację w Polsce.

Niemcy między innymi dlatego parły do rozszerzenia Unii na wschód, by osłonić się z tego kierunku strefą politycznie przewidywalną i dzieląca z nimi wartości oraz instytucje ponadnarodowe. Jak widać, taka polityka odniosła pełny sukces, 
dziś nie tylko korzystają na handlu z Polską, ale przeprowadzają właśnie redukcję armii. Wątpliwe, czy postępowali tak samo, gdyby nie graniczyli na wschodzie 
z państwem unijnym i natowskim.

Nie ma żadnego powodu, by Polacy nie postępowali podobnie 
w odniesieniu do Ukrainy.

Powód drugi to zrównoważenie siły Moskwy.

Najpierw carowie, a potem Lenin, Stalin i Hitler zgodnie podkreślali, że potęga Rosji jest ściśle uzależniona od  kontrolowania przez nią ziem ukraińskich, matecznika kultury staroruskiej. Bez nich myślenie 
o mocarstwowości nie ma sensu.

Geopolityka przyznaje im absolutna rację. Im swobodniejsza 
i silniejsza Ukraina, tym słabsza Rosja, tym mniej miałaby możliwości do dominowania politycznego czy gospodarczego w dawnej sowieckiej strefie wpływów. W takim układzie nie byłoby na wschodzie Europy jednej siły, 
ale dwa ośrodki oddziaływania. 
UE – i w ogóle szeroko pojęty zachód – musiałaby brać w swoich rachubach dwie wschodnie stolice: Moskwę i Kijów, a nie tylko tę pierwszą, jak to jest obecnie.

Powód trzeci to demografia. Przy rozrodczości 1,3 dziecka na kobietę i opuszczeniu kraju przez milion do dwóch milionów emigrantów liczba Polaków maleje i tak będzie 
w przyszłości, co  wpłynie rujnująco nie tylko na system emerytalny, 
ale i całą gospodarkę. Zmniejszy dynamikę społeczną 
i innowacyjność.

Aby utrzymać wzrost, będziemy potrzebowali nowych obywateli, najlepiej o podobnej do naszej kulturze, języku oraz wyglądzie. Idealnymi kandydatami są właśnie Ukraińcy. Im bliższe relacje Kijowa z UE, im mniej ograniczeń imigracyjnych, tym większa szansa, że młodzi, dynamiczni mieszkańcy Ukrainy zechcą się osiedlać 
nad Wisłą.

3

Jak osiągnąć te cele, gdy nie ma wielkich szans na to, by Ukraińcy obrali pełny kurs na UE? 
A nie stanie się tak, bowiem wprowadzenie praw i rozwiązań unijnych psułoby interesy ukraińskim oligarchiom.