Teo po bliższym poznaniu
Kibice poznańskiego Lecha zwykli uszczypliwie mówić, że na wschód od Konina Azja się zaczyna, po transferze Łukasza Teodorczyka do Dynama Kijów fani ze stolicy Wielkopolski mieli więc dodatkowe używanie. Niepokorny napastnik, który nie należał przecież do ich ulubieńców, na Ukrainie według wielu zastać miał wojnę i piekło, trafił jednak do klubu, w którym zapewniono mu najlepsze warunki w dotychczasowej karierze.
Z KIJOWA PAWEŁ KAPUSTA
Samolot wyczarterowany przez Dynamo wylądował na kijowskim Boryspolu w nocy z czwartku na piątek o godzinie 3.22, Łukasz Teodorczyk w swoim łóżku – grubo po czwartej nad ranem. To był ciężki dzień, kilka godzin wcześniej Dynamo przegrało w Danii w Lidze Europy 0:3, atmosfera na pokładzie przez cały lot powrotny – mimo urodzin najlepszego zawodnika zespołu, Andrija Jarmołenki – była więc grobowa, na dodatek na piłkarzy po wylądowaniu czekała kolejna niemiła niespodzianka. Piątek miał być wolny, ale trener Serhij Rebrow polecił wszystkim zawodnikom dokonanie przed snem rachunku sumienia, pozwalającego udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego po murawie w Danii krążyli jak turyści bez mapy. Wymiana poglądów nastąpić miała na dodatkowym, nieprzewidzianym wcześniej treningu. Zbiórka w Konczej-Zaspie w piątek o 16. Nie ma zmiłuj.
Kostki brak, czołgów brak
– Widzicie gdzieś tutaj czołgi i ludzi z karabinami? – polski napastnik strzela do nas od razu i bez ostrzeżenia, z uśmiechem ubiegając nasze pytanie o wpływ toczącej się wojny na jego życie w stolicy Ukrainy. Z Teodorczykiem spotykamy się na kijowskim Majdanie trzy godziny przed treningiem. – W Kijowie nie da się wyczuć, że na Wschodzie trwa wojna. Życie toczy się tutaj swoim starym rytmem – dodaje.
Fakt, czołgów i karabinów tutaj nie ma, na Majdanie atmosfera panuje jednak specyficzna. Wszędzie widać zdjęcia, dziesiątki zdjęć, Ukraińców poległych w lutowych rozruchach na ulicach Kijowa. Fotografie skłaniają do refleksji, na przechodniów spoglądają zwykli obywatele. Sasza, 30 lat, urzędnik. Andrij, 21 lat, student. Olga,
28 lat, pracowała w restauracji, zostawiła dwójkę dzieci. Są też znicze, wystawy, a tuż obok pocztowego urzędu stoi słynne pianino, na którym rewolucjoniści wygrywali z barykad melodie Chopina uzbrojonym po zęby kordonom policyjnym. Spalony w trakcie lutowych zamieszek Dom Profsojuza całkowicie przykryty jest materiałową płachtą, będzie tak do momentu, aż zostanie odremontowany. W kilku miejscach placu brakuje brukowej kostki. Pół roku temu pofrunęła w stronę policji, na miejsce nie wróciła do dzisiaj.
– Przed podpisaniem kontraktu dokładnie przeanalizowałem sytuację, przez mojego menedżera rozmawiałem też z zawodnikami Dynama. Gdy składałem podpis pod umową, byłem całkowicie pewny swojej decyzji. Wiedziałem, że nic mi tutaj nie grozi, że będę mógł w całości poświęcić się piłce – tłumaczy Teo. Zaznacza, że sprawy polityczne go nie interesują, całkowicie nie da się ich jednak zepchnąć na margines. Futbol ma tutaj pod górkę, polityka z piłką nie współgra do tego stopnia, że w trakcie naszych odwiedzin postanowiono odwołać na Ukrainie ligową kolejkę ze względu na parlamentarne wybory. – A może właśnie współgra? Może to dobrze, że kolejka została przeniesiona na inny termin? – dodaje.
(…)
Cały reportaż w najnowszym numerze tygodnika Piłka Nożna! Już w kioskach!