"Separatyści" na celowniku Ukrainy

Siły podległe władzom w Kijowie rozpoczęły wczoraj po południu operację specjalną przeciwko prorosyjskim separatystom w Kramatorsku w obwodzie donieckim, na wschodzie Ukrainy. Na miejscowym lotnisku – według agencji Reuters – wylądowały co najmniej dwa ukraińskie śmigłowce, z których desantowali się żołnierze. Nad miastem krążyły myśliwce. Wcześniej o rozpoczęciu operacji specjalnej w Kramatorsku informowało ukraińskie MON.

Po około godzinie walk p.o. prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow poinformował, że lotnisko w Kramatorsku wróciło pod kontrolę Ukrainy. – Rzeczywiście wyparli nas z lotniska, ale miasto jest pod naszą kontrolą i nikogo tu nie wpuścimy – powiedział agencji Interfax przedstawiciel “sił samoobrony”.

Na portalu vk.com, czyli rosyjskim Facebooku, separatyści poinformowali, że podczas szturmu zginęło 58 żołnierzy ukraińskich, strącono też myśliwiec i dwa helikoptery. Ale nie było oficjalnego potwierdzenia tych liczb.

Atak sił rządowych na separatystów nastąpił w tym czasie również w Słowiańsku, innym mieście w obwodzie donieckim, gdzie dotarła kolumna pojazdów pancernych oraz około pół tysiąca milicjantów i żołnierzy.

Prorosyjscy separatyści oraz działający na Ukrainie żołnierze rosyjskich sił specjalnych, którzy nie złożą broni, zostaną zlikwidowani – zapowiedział dowódca operacji antyterrorystycznej, generał Wasyl Krutow.

Ekspert ds. międzynarodowych dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas widzi przynajmniej kilka powodów tak późnej reakcji władz w Kijowie na działania Rosjan – wystrzega się używania słowa separatyści – we wschodniej Ukrainie. To, jego zdaniem, m.in. słabość państwa ukraińskiego i brak zaufania władz do dowódców wojskowych i milicyjnych oraz nadzorujących ich urzędników. Ale też słabość psychiczna.

– Ukraińcy zachowują się, jakby byli zaczarowani przez Rosję – potęgę, zdecydowanie, szybkie działania na Krymie. Ale muszą się jej przeciwstawić, inaczej Ukraina jako państwo przestanie istnieć – zostanie naród, kultura, terytorium i marzenia o wolności, które będą mogły być zrealizowane dopiero za kilka pokoleń – mówi dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, dodając, że ma przekonanie, iż w przypadku nieprzeciwstawienia się Rosji na wschodniej Ukrainie powtórzy się scenariusz z Krymu.
Redaktor naczelny portalu Nowa Europa Wschodnia Andrzej Brzeziecki nie sądzi jednak, by prezydent Władimir Putin zdecydował się na wysłanie wojsk na wschodnią Ukrainę.

– Historia pokazuje, że w imperium rosyjskim takie rzeczy zdarzały się w przeszłości – za czasów Katarzyny II czy później. Miejmy nadzieję, że tak nie będzie w przypadku Władimira Putina. Rosji bardziej zależy na destabilizacji Ukrainy, dlatego można spodziewać się cichego wspierania prowodyrów. A na Ukrainie grup odwołujących się np. do wspólnej Rusi nie brakuje – mówi “Dziennikowi Polskiemu” Andrzej Brzeziecki.

Premier Rosji Dmitrij Miedwiediew wyraził wczoraj nadzieję, że władzom w Kijowie “wystarczy rozsądku”, by zapobiec dalszej eskalacji konfliktu. – Ukraina stoi na skraju wojny domowej, to okropne – powiedział Miedwiediew.

Kilka godzin wcześniej rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow stwierdził, że absurdem są twierdzenia o pobycie wojsk rosyjskich na wschodzie Ukrainy. – Zachód – co dziwi – woli nie słyszeć zapewnień Rosji o nieobecności jej wojsk na terytorium Ukrainy. Można jedynie wyrazić zdumienie, że wszystkie oświadczenia strony rosyjskiej są jakby celowo puszczane mimo uszu – mówił Pieskow.

Służba Bezpieczeństwa Ukrainy ogłosiła, że “terrorystów” finansuje jeden z rosyjskich banków. Od marca do kwietnia miał im przekazać równowartość 10 mln zł.

Były ambasador Ukrainy w Polsce Markijan Malski twierdzi, że sytuacja jest obecnie trudna i rozwija się w kierunku niekorzystnego dla Ukrainy scenariusza, a kraj ten stoi “w obliczu potężnej agresji”.

– Wojna dziś, w tej części kontynentu europejskiego, to nie będzie lokalne starcie zbrojne między Rosją a Ukrainą, to nie będzie nawet konflikt regionalny. Jesteśmy po prostu u progu III wojny światowej. Mam nadzieję, że wystarczy mądrości, siły, spokoju rządowi i narodowi ukraińskiemu, by spokojnie, pokojowo wyjść z tej sytuacji – uważa Markijan Malski.

Liczymy na Amerykę

* Minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak powiedział wczoraj, że spodziewa się dalszej “znaczącej obecności” amerykańskich sił powietrznych w Polsce. Obecnie w bazie lotniczej w Łasku (Łódzkie) na ćwiczeniach przebywa 12 amerykańskich samolotów F-16. – Rozmawiamy z Amerykanami. Ta rotacja, która rozpoczęła się w marcu, będzie miała swój koniec i spodziewamy się następnej.

Nie chcę mówić, czy to będzie 16, 18 czy 20 amerykańskich samolotów F-16. Na pewno będzie to znacząca dalsza obecność amerykańskich sił powietrznych w Polsce – stwierdził Tomasz Siemoniak. Dzisiaj propozycje rozmieszczenia sił NATO w Europie Środkowej i Wschodniej ma ogłosić dowódca sił połączonych Sojuszu Północnoatlantyckiego w Europie gen. Philip Breedlove.

Open all references in tabs: [1 – 3]