Sanitarna broń Kremla wycelowana w Kijów


Stwierdził, że Rosja ma poważne podstawy do obaw, bo “w tym roku profilaktyką cholery wśród Ukraińców zajmą się weterynarze”, którzy jego zdaniem nie poradzą sobie z tym problemem. Oniszczenko przypomniał, że zeszłoroczną epidemię tej choroby w obwodzie donieckim przy granicy z Rosją udało się powstrzymać wspólnie “rosyjsko-ukraińskimi siłami”.

Ostrzeżenia z Moskwy w Kijowie uznano za prowokację. Tamtejsi eksperci ds. rolnictwa wskazują, że powierzanie badania żywności weterynarzom i służbom fitosanitarnym to europejska praktyka. Choć niestosowana w Rosji – między innymi ze względu na niechętną postawę Oniszczenki.

– Mówimy o kontroli kompleksowej, w tym np. badaniach gruntu czy karmy podawanej zwierzętom – nie krył zdumienia główny inspektor weterynaryjny Ukrainy Iwan Bisiuk. Zapewniał, że reforma w tej branży jest niezbędna, a żywność dietetyczną czy dla dzieci będą dodatkowo kontrolować także inni fachowcy.

Oniszczenko, najwyraźniej w trosce o zdrowie rosyjskich dzieci, ostrzegł też, że nie będą mogły wypoczywać na Krymie.

Zdaniem Ołeha Soskina, szefa Instytutu Transformacji Społeczeństwa w Kijowie, główny lekarz sanitarny Rosji wypowiada się w imieniu Kremla, a jego działanie ma na celu “wciągnięcie Ukrainy do projektu Władimira Putina – Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej Rosji, Białorusi i Kazachstanu”.

– Przewidywałem, że nowa ukraińsko-rosyjska wojna gospodarcza jest nieuchronna. Rosja chce zdyskredytować lepszą ukraińską produkcję rolną i nie dopuścić naszych towarów na rynki innych państw – mówił “Rz” Soskin. – Oświadczenia Oniszczenki to oczywista prowokacja. Władze w Kijowie powinny na nią ostro zareagować.

Embargo na import żywności to ważna broń polityki zagranicznej Moskwy. W listopadzie 2005 roku. Rosja wprowadziła zakaz importu mięsa i produktów roślinnych z Polski. Powodem miało być fałszowanie rosyjskich certyfikatów weterynaryjnych i fitosanitarnych. Śledztwo wykazało, że polskie firmy nie miały z tym nic wspólnego. Embargo zostało zniesione w 2007 roku.

Dwa lata temu Rosja zakazała sprzedaży mołdawskiego wina z powodu znalezionych w nim “toksycznych składników”. Oniszczenko mówił, że wino z Mołdawii nadaje się “nie do picia, a do malowania płotów”. Analitycy w Kiszyniowie ironizowali, że “nieznane substancje” pojawiły się w winie, gdy p.o. prezydenta Mołdawii Michai Ghimpu podpisał dekret o ustanowieniu 28 czerwca Dniem Okupacji Sowieckiej.

Na celowniku Rosji była także dążąca do integracji z NATO i UE Gruzja. Od 2006 r. na rosyjskim rynku nie mogły być  sprzedawane gruzińskie wina i woda mineralna Borżomi. Prezydent Micheil Saakaszwili mówił: “Rosjanie pili gruzińskie wino przez wieki i zawsze było dobre”.

– Decyzje Rosji są często irracjonalne – podkreśla w rozmowie z “Rz” gruziński politolog Lewan Ramiszwili. – Jak mawiał George Kennan (amerykański dziennikarz i podróżnik, znany z poparcia dla rosyjskich rewolucjonistów – red.), Rosja może mieć za sąsiadów albo wrogów, albo niewolników. I z takimi zasadami to państwo wstępuje do Światowej Organizacji Handlu, chcąc zaszkodzić funkcjonowaniu tej struktury – mówi.

Po grudniowych wyborach do Dumy Giennadij Oniszczenko apelował do rodaków, aby nie brali udziału w protestach przeciw fałszowaniu wyników głosowania. Tłumaczył, że “masowe skupiska ludzi sprzyjają rozprzestrzenianiu się epidemii grypy i ostrych infekcji dróg oddechowych”.

Tatiana Serwetnyk