Niemiłosierna plaga samarytanów w ciężarówkach
Oooo, jakim-że to świetnym refleksem popisały się nowe władze w Kijowie, ekspediując właśnie do Donbasu „prawdziwy”, „pełnowartościowy” i przede wszystkim „legalny” konwój humanitarny – rzecz jasna w kontrze – do „fałszywej”, „nielegalnej” i w ogóle „zbytecznej” misji rosyjskiej.
Czapki z głów! To zaiste odkrycie wręcz kopernikańskie – tak nagle zorientować się, że niewinna ludność ziem południowo-wschodniej Ukrainy, od miesięcy traktowana głównie ogniem i mieczem w ramach „operacji antyterrorystycznej” – może cierpieć i potrzebować takich błahostek jak podstawowe artykuły żywnościowe! Czyżby ktoś w kijowskiej ekipie odkrył, że można się w mieszkańcach obwodu ługańskiego i donieckiego dopatrywać ludzi? Czy aby to nie przesada? Tam przecież przynajmniej od kwietnia przebywają głównie „bandyci” i wspierający ich wykolejeńcy. Gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą – i tak już jest i będzie po wieki wieków.
A tu nagle taka wolta – konwój z Kijowa do Ługańska i Doniecka! Inicjatywa nie dość, że kryształowo czysta, to w dodatku jeszcze potrójna – bo konwój ciągnie nie tylko ze stolicy, ale również z Dniepropietrowska i Charkowa. Co prawda summa summarum ten potrójny konwój składa się tylko z 70 ciężarówek (rosyjskich jest prawie 300 a jadą aż spod Moskwy), ale liczy się sam gest.
Przecież Ukraińcy dopiero, co strzelali bronią wszelakiego kalibru do ludzi, których teraz chcą dokarmiać. Co to za fanaberie? Toż to jakiś humanitarny pucz, zamach stanu spod znaku kaszy, cukru, konserw i artykułów pierwszej potrzeby.
Prawdziwa eksplozja samarytanizmu!
A ponieważ ziemie, ku którym zmierzają konwoje kijowskie nie do końca znajdują się pod kontrolą Kijowa, można by złośliwie pogrozić paluszkiem i sparafrazować słowa zastępcy szefa administracji prezydenta Ukrainy Pana Walerija Czałyja „Każde niesankcjonowane wkroczenie na terytorium Republiki Donieckiej i Republiki Ługańskiej innych państw, nawet pod pretekstem pomocy humanitarnej, będzie traktowane jako akcja agresji”.
No, ale kto tak powie? Takie inwektywy zarezerwowane są już dla Rosjan, dla ich Prezydenta Pana Władimira Putina i dla ich misji choćby humanitaryzmem przebijały wszelkie zachodnie instytucje. To tutaj hula czarny PR!
Kijów ma za sobą błogosławieństwo Unii i Stanów Zjednoczonych. Międzynarodowy Czerwony Krzyż intencje Kijowa rozumie doskonale, podczas gdy ze zrozumieniem identycznych intencji Moskwy miał ogromne problemy. Kijów wie, co robi. Aczkolwiek to, co robi, robi dość późno. Oczywiście Zachód i spóźnialstwo swojemu „aliantowi” wybaczy. Nikt nikomu w kaszę zaglądać nie będzie. Byle tylko kontr-konwoje ruszyły w drogę i szczęśliwie dotarły na miejsce.
Niech tylko Kijów profilaktycznie pomaluje swoje ciężarówki na kolor inny niż biały – najlepiej na biel najbielszą, anielską, niebiańską – żeby nikt nie pomylił ich konwojów z misją rosyjską. Bo humanitaryzm, chociaż biały z natury, to nie monolit kolorystyczny, ma mnóstwo odcieni bieli. I trzeba umieć odróżnić humanitaryzm biały i humanitaryzm bielszy!
Ale „żarty” na bok, bo chociaż ten rosyjsko-ukraiński wyścig na humanitarne konwoje budzi przerażenie, (bo głodne bombardowane dzieci czekają), to jednak być może przyniesie skutki iście zbawienne. Może jednak jakimś cudem ludność Ługańska przestanie pić wodę ze strumieni, bo wodociągi leżą zbombardowane. Może będzie można się postarać o takie „cuda nowoczesnej techniki” jak prąd, który wskrzesi lodówki, pralki i inne urządzenia? Może komuś uda się kogoś wyleczyć od ciężkich ran odniesionych przez przypadek we własnym ogródku? Może ludzie w piwnicach Doniecka będą mogli spać w śpiworach, o niebo wygodniejszych od prowizorycznych pryczy? A dzieci nie będą płakać z głodu i z zimna?
Ta kuriozalna humanitarna rosyjsko-ukraińska bitwa na kaszę, sok jabłkowy i koce dla cywili, którzy nie mają gdzie mieszkać, nie mają co jeść i pić – może okazać się prawdziwym przełomem w postrzeganiu tego konfliktu, bo jak dotychczas w świetle ukraińskiej i zachodniej propagandy – byli tam tylko terroryści!