Kijów, Lwów i ci straszni nacjonaliści
Biedni antyukraińscy krzykacze. Współczuję im zadania: jak tu teraz straszyć nacjonalizmo-faszyzmo-banderyzmem znad Dniepru? (konstrukcja lingwistyczna równie karkołomna, jak argumenty wspomnianych pieniaczy). Ani Prawy Sektor, ani nawet obecna w poprzednim składzie parlamentu Swoboda nie wchodzą do Rady Najwyższej (a jeśli nawet Swobodzie uda się prześlizgnąć nieco ponad 5 proc., będzie to obecność minimalna).
I gdzie to straszne straszydło, widmo krążące nad Ukrainą, o którym trolle i ich apologeci z lubością trąbią od Majdanu? Czy ktoś honorowo odszczeka swoje słowa?
Zapewne próżne moje nadzieje.
Antyukraińska histeria, którą próbuje się w Polsce rozniecić, nie ma racji bytu – Ukraińcy zbijają krzywdzące ich argumenty nad urnami. Mimo to histeria trwa i w dogodnym momencie bucha płomieniem z powodu zdjęć ukraińskich studentów czy innego, wyimaginowanego bardziej lub mniej, incydentu.
Nienawiść wylewająca się z komentarzy pod informacjami o niegodnym zachowaniu kibiców Legii, protesty polskich nacjonalistów pod ambasadą i konsulatami Ukrainy, bałwochwalcza radość ze słów Putina, że „Lwów był polskim miastem” – wystawiają nam jako społeczeństwu wyjątkowo złą ocenę. Oczywiście, to tylko ekscesy mniejszości. Tyle że większość wstydliwie nabrała wody w usta.
A jeśli już polska większość zabiera głos, brzmi on mniej więcej tak: dajmy już sobie spokój z popieraniem Ukrainy, niech Rosja robi, co chce, nie ryzykujmy wojny, tam i tak niewiele ponad dzikie pola, a my tu sobie po europejsku konsumować będziemy, bezpieczni za unijnym murem.
Trudno o głupszy i bardziej krótkowzroczny pogląd.
Ukraina ma przed sobą trudną przyszłość. Parlament, mimo że zdominowały go pomajdanowe partie, będzie musiał poradzić sobie z konfliktami na linii Blok Poroszenki – Front Ludowy premiera Jaceniuka, który nieoczekiwanie wychodzi na lidera wyborczego wyścigu. Dlatego wiele zależy od ugrupowania Samopomoc, któremu przewodzi mer Lwowa, Andrij Sadowy (jak sobie wytłumaczą jego wysoką popularność antyukraińscy pieniacze?).
Polityk zasłynął ze skutecznego zarządzania miastem, jako jeden z pierwszych poparł protesty na Majdanie i udało mu się coś, o czym Dutkiewicz z Wrocławia może tylko pomarzyć: wypłynął z wód regionalnych na ogólnopaństwowe. Sadowy i jego Samopomoc obiecują reformy z prawdziwego zdarzenia, walkę z korupcją i lustrację. Oby nie były to słowa bez pokrycia.
Author: Katarzyna Kwiatkowska-Moskalewicz
Skończyłam stosunki międzynarodowe o specjalności wschodoznawstwo. Mieszkałam w Mińsku, Kijowie, Charkowie, Moskwie. Z Białorusi wyrzucono mnie w 2006 r. Od tego czasu piszę o Wschodzie. Artykuły, reportaże, analizy. Skończyłam Polską Szkołę Reportażu.
W 2011 r. dostałam “Pióro Nadziei”, nagrodę Amnesty International za wywiad z byłym szefem grupy egzekucyjnej na Białorusi (“Na strzał trzeba czekać”, Duży Format, GW). W 2012 r. zostałam nominowana do Nagrody Grand Press za reportaż o Biesłanie (“Umieramy we wrześniu”).
Piszę książkę reportażową o Ukrainie. Jestem stypendystką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej