Kijów jak Pytia


Szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier po rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Ukrainy Andrijem Deszczycą (na zdj. po lewej) poleciał do Odessy

Szef niemieckiej dyplomacji próbował przekonywać rząd Jaceniuka do uznania rosyjskich separatystów. 
Nie wiadomo, czy mu się udało.

Negocjacje tzw. okrągłego stołu prowadzone pod auspicjami OBWE mają się rozpocząć w ukraińskiej stolicy już w środę. Mieliby je prowadzić niemiecki dyplomata Wolfgang Ischinger i jeden z byłych prezydentów Ukrainy.

Pomysł popiera Władimir Putin, ale pod warunkiem, że przywódcy samozwańczych republik ludowych w Doniecku i Ługańsku wezmą w nich udział na równych prawach. Rosyjski przywódca ma nadzieję, że w ten sposób wymusi głęboką decentralizację Ukrainy jeszcze przed wyborami 25 maja. Pozwoliłoby to Kremlowi blokować poprzez zaprzyjaźnione regiony dalszą integrację kraju z Zachodem.

We wtorek szef MSZ Niemiec Frank-Walter Steinmeier poleciał do Kijowa, aby przekonać do idei „narodowego dialogu” premiera Arsenija Jaceniuka.

– Sytuacja jest niebezpieczna. Dlatego dialog jest konieczny. To pozwoli na odzyskanie okupowanych budynków i rozbrojenie nielegalnych grup – dowodził Steinmeier.

Odpowiedź Kijowa nie jest jednak jasna, i to nawet dla towarzyszących ministrowi niemieckich mediów. Jeszcze we wtorek rano „Deutsche Welle” pisała, że Jaceniuk zgadza się na rozpoczęcie rozmów z separatystami, ale po konferencji prasowej ukraińskiego premiera zmieniła zdanie.

„Moskwa, a nie Kijów, ma klucze do rozwiązania tego kryzysu. Jedynym wyjściem jest zaprzestanie przez Kreml wspierania buntowników” – cytowała Jaceniuka „DW”. Jej zdaniem ukraiński premier odrzucił pomysł prowadzenia rokowań z separatystami, opowiadając się w zamian za utrzymaniem rozmów między UE, USA, Ukrainą i Rosją, jak to było na konferencji w Genewie dwa tygodnie temu. Inaczej sprawy widzi jednak niemiecka agencja DPA, według której ukraiński rząd zgodził się na podjęcie rozmów z separatystami, choć ci mieliby być przeciwni idei okrągłego stołu.

We wtorek po południu, po spotkaniu w Brukseli z szefem Komisji Europejskiej Jose-Manuelem Barroso, Jaceniuk pozostał równie enigmatyczny.

– Popieramy plan, który jest wylansowany i kontrolowany przez Ukrainę – oświadczył, odmawiając wytłumaczenia swojej myśli.

– Rozmowy z separatystami są możliwe, ale tylko z tymi, którzy nie są mordercami 
– mówi z kolei „Rz” Mykoła Kniażycki, deputowany rządzącej partii Batkiwszczyna i współzałożyciel niezależnego portalu internetowego EspressoTV. Trudno ocenić, co w praktyce oznacza także to sformułowanie.

W lutym, w równie ważnym momencie ukraińskiej rewolucji, do Kijowa polecieli razem ministrowie spraw zagranicznych Niemiec, Polski i Francji. Nie jest jasne, czy brak we wtorek u boku Steinmeiera Radosława Sikorskiego i Laurenta Fabiusa jest spowodowany kontrowersjami wokół pomysłu okrągłego stołu z udziałem rosyjskich buntowników.

– Nie zawsze jeździliśmy razem, realizujemy teraz osobne wizyty – mówi jedynie rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski. Sikorski ma być w Kijowie w czwartek.

Na wypadek porażki rozmów obie strony szykują jednak także wariant siłowy. Denis Puszylin, lider separatystów w Doniecku, ogłosił, że konstytucja nowej republiki „jest na ukończeniu”, a „rząd ludowy” wystąpi wkrótce do ONZ o uznanie samozwańczego państwa.

Pod koniec ubiegłego tygodnia liderzy Niemiec i Francji zapowiedzieli natomiast, że jeżeli Kreml będzie usiłował przeszkodzić w przeprowadzeniu wyborów prezydenckich 25 maja, na Rosję zostaną nałożone poważne sankcje gospodarcze.

Plany buntowników może pokrzyżować Rinat Achmetow, wywodzący się z Doniecka najbogatszy z oligarchów. Wczoraj niespodziewanie wydał oświadczenie, w którym jednoznacznie opowiada się za „silnym Donbasem w ramach silnej Ukrainy”. Do tej pory Achmetow starannie unikał określenia, czy bliżej mu do Moskwy czy do Kijowa.

Bruksela wspiera Ukrainę

Unia rozpoczyna wypłaty pieniędzy na reformowanie Ukrainy. Wczoraj w Brukseli 
o współpracy z UE rozmawiał cały ukraiński rząd.

Komisja Europejska spotkała się z premierem Arsenijem Jaceniukiem i jego ministrami. Takie spotkania to norma w przypadku państw UE, ale ewenement, jeśli chodzi o relacje z krajami trzecimi. Po raz pierwszy doszło do niego właśnie wczoraj, drugim wyjątkiem będzie spotkanie organizowane jutro z rządem Mołdawii. Pokazuje to, jak dużą wagę Bruksela przywiązuje do umów stowarzyszeniowych z krajami Partnerstwa Wschodniego i jak bardzo angażuje się w szybką pomoc dla Ukrainy. – Skala naszej krótko-, średnio- i długoterminowej pomocy dla tego kraju nie ma precedensu – powiedział Jose Barroso, przewodniczący KE. Wypłacane są już pierwsze setki milionów euro na ratowanie ukraińskiego budżetu oraz na reformowanie państwa, w tym walkę z korupcją, modernizowanie wymiaru sprawiedliwości.

Z przeznaczonego dla Ukrainy pakietu 11 mld euro Kijów będzie też mógł uregulować swoje zaległości wobec Gazpromu. Rosyjski koncern zapowiedział już, że jeśli nie dostanie 1,66 mld USD do 2 czerwca, to odetnie dostawy. A każde kolejne będą następowały tylko na podstawie płatności z góry. Ukraina nie zgadza się na takie warunki, ale przede wszystkim odrzuca drastyczną podwyżkę cen, o której Rosja zdecydowała jednostronnie w reakcji na europejski kurs nowych władz Ukrainy. – Gotowi jesteśmy zapłacić wszystkie zaległości, ale pod warunkiem, że Gazprom na piśmie zagwarantuje powrót do wcześniej wynegocjowanych niższych stawek – powiedział Arsenij Jaceniuk. Ukraina zamierza walczyć z Gazpromem przed międzynarodowym sądem arbitrażowym w Sztokholmie. Takie postępowanie może jednak zająć miesiące, a tymczasem termin wyznaczony przez Rosję zbliża się. I tutaj jest rola dla KE. – Mamy nadzieję na rozwiązanie wypracowane w trójstronnych rozmowach do końca maja – powiedział Barroso. Już jedno takie spotkanie z udziałem Ukrainy, Rosji i KE odbyło się w Warszawie. A premier Jaceniuk przypomniał, że Rosja, upominając się o dług gazowy, powinna wziąć pod uwagę setki miliardów euro skonfiskowanego przez nią ukraińskiego mienia na Krymie, w tym magazyny z gazem i część infrastruktury energetycznej.

Ukraina walczy też z czasem, żeby zapewnić stabilność w południowej i wschodniej części, szczególnie przed wyborami prezydenckimi 25 maja. Ale robimy wszystko, żeby jednak się udało – mówił Jaceniuk.

— Anna Słojewska z Brukseli