Euro 2012: Okiem WP: grali tak sobie, wygrali jak zawsze

Niemcy

Ukraina

TAGI:
euro 2012, niemcy, portugalia


La Repubblica zaprasza do Polski i na Ukrainę“La Repubblica” zaprasza do Polski i na Ukrainę

Co tu dużo kryć. Wszyscy czekaliśmy na porywający mecz z udziałem największych gwiazd Niemiec i Portugalii. Gwiazdy owszem – były, ale grą wcale nas nie porwały. Podopieczni Joachima Loewa tym razem nie grali jak Niemcy, lecz – jak to mają w zwyczaju Niemcy – ostatecznie zwyciężyli.

Mecz Niemców z Portugalczykami został okrzyknięty hitowym zaraz po tym, jak dowiedzieliśmy się, które drużyny znajdą się w grupie B na EURO 2012. Ostrzyliśmy sobie zęby na krew, pot i łzy, a w pierwszej połowie piłkarze obu drużyn uraczyli nas… nudą. Nudą tak wielką, że realizator, nie mając lepszego pomysłu, przejeżdżał kamerą z dłubiącego w nosie Loewa, na ziewającego Jose Mourinho, który zaszczycił Kijów swoją obecnością.

REKLAMA Czytaj dalej


Publiczność na stadionie w Kijowie też była znudzona. Na tyle, że zamiast skupić się na pięknie futbolu, urządziła sobie głupią zabawę. Podczas jednego z rzutów rożnych wykonywanych przez Portugalczyków kibice rzucali w piłkarzy papierowymi kulami. I szczerze mówiąc jeśli chodzi o celność, fani bili zawodników na głowę.

Emocji czysto sportowych za wiele nie było, chociaż kibiców dwukrotnie rozgrzał Pepe. Za pierwszym razem huknął potężnie, a piłka odbiła się od poprzeczki i linii bramkowej, jednak nie przekroczyła jej, co wykazały telewizyjne powtórki. Przez stadion przeszedł jednak głośny okrzyk nadziei. Płonnej jak już wiemy. Za drugim razem Pepe wystąpił w roli poszkodowanego. Po Portugalczyku przemaszerował się Gomez, a za swój faul zebrał… rzęsiste brawa. No cóż, Pepe pilnie “pracuje” swoimi występami w Realu Madryt na miano wielkiego brutala, dlatego kiedy dla odmiany coś zaboli jego, nikt się tym za specjalnie nie przejmuje. Środkowy obrońca mógłby nawet krzyczeć, że biją go Niemcy – wszystko na próżno.

Z godnością razy otrzymywane od rywali przyjmował z kolei Miroslav Klose. Powalony przez (a jakże!) wspomnianego powyżej defensora nie domagał się od sędziego sprawiedliwości. Wstał, otrzepał się i był gotowy do rewanżu. Pochodzący ze Śląska Klose mecz z Portugalią będzie zapewne wspominał miło – Loew pozwolił mu uczcić urodziny na boisku, wpuszczając w 80. minucie za Gomeza.

Mógł to zrobić, bo siedem minut wcześniej Gomez wyprowadził niemiecką ekipę na prowadzenie. Fantastycznym dośrodkowaniem popisał się Khedira, Gomez świetnie wyskoczył do piłki i uderzył w długi róg, a po chwili utonął w objęciach kolegów. I o ile do tego momentu mecz można było oglądać jednym okiem, o tyle w końcówce w końcu zrobiło się ciekawie.

Niemcy chcieli wyłączyć z gry Cristiano Ronaldo, którego bali się jak diabeł święconej wody. Nie do końca im się to udało, bowiem gwiazdor Realu i tak błyszczał na tle swoich kolegów z drużyny. Cel Niemców został jednak osiągnięty – Ronaldo gola nie zdobył. Portugalczyka trzeba zresztą pochwalić, bowiem okrzyknięty jednym z większych boiskowych egoistów zawodnik tym razem naprawdę grał dla drużyny. Na nic się to jednak zdało.

Na koniec Portugalczycy mieli dwie “piłki meczowe”. Najpierw spudłował Valera, potem bezskutecznie szczęścia próbował jeszcze Nani. Cóż – wszystko na nic.

Małgorzata Chłopaś

Open all references in tabs: [1 – 3]