Czy ukraiński radykalizm zjada własny ogon?

rgbstock.com Autor: purplepicIstnienie „partii siły” domagającej się od nowych władz w Kijowie – zakończenie siłowego konfliktu na wschodniej przestrzeni post-ukraińskiej tego kraju jest dramatycznym następstwem martyrologii i poświęcenia tysięcy żołnierzy i ochotników w tej wojnie. Straty do których oficjalnie przyznaje się Kijów przerażają, wiele rodzin będzie długo opłakiwało synów, mężów i ojców, to wszystko wina prezydenta Petro Poroszenki, który pchnął tych ludzi do bezlitosnej rzezi, eufemistycznie zwanej operacją antyterrorystyczną.

Teraz weterani operacji, ich rodziny, rodziny poległych – oraz liczne środowiska radykalno-nacjonalistyczne, nie widzą innej drogi niż dokończenie konfliktu przy pomocy siły. Zmianę polityki Kijowa są gotowi uznać za zdradę i odwrócić lufy swoich mimo wszystko nadal groźnych czołgów w stronę Kijowa. Co więcej, w wielu internetowych dyskusjach na Ukrainie mówi się o zejściu do podziemia co najmniej jednej z radykalnych organizacji nacjonalistycznych – jako przeciwstawienie się rządom oligarchów, którzy zdominowali nowe władze na Ukrainie. Postulaty radykałów są dla ludzi na zachodzie nieczytelne i odpowiadają w przeważającej większości na lokalne problemy, gdzie często oligarchowie są zarazem regionalnymi nominatami w administracjach obwodowych, przez co ich władza jest zarówno ekonomiczna jak i formalna. Skali skorumpowania i radykalizacji tego kraju nie da się, nie będąc tam ocenić.

Problemów nie brakuje, a nadchodząca zima jeszcze bardziej skieruje nastroje społeczne przeciwko władzy w ogóle, albowiem w bogatych domach nie zabraknie ogrzewania, ciepłej wody, prądu. Bogaci mogą sobie kupić własne kotłownie, ogrzewać się olejem opałowym. Dla mających pieniądze Ukraina właśnie robi się wspaniałym krajem, gdzie wszystko wolno i dzięki temu można zrobić jeszcze większe pieniądze, a jak komuś się coś nie podoba zawsze niezidentyfikowani sprawcy mogą ostrzelać dom z granatników lub moździerzy. W ich realiach dzisiaj to nie jest problem – chętni się zawsze znajdą, a sprzętu wojskowego i wszelkiego rodzaju amunicji – długo jeszcze nie będzie tam brakować.

Jeżeli więc na Ukrainie dojdzie do społecznego buntu podsycanego przez radykalne organizacje, to nie tylko czeka nas drugi Majdan, ale coś o wiele gorszego – może dojść do walk w wielu miejscach na Ukrainie i funkcjonalnego odłączenia się wielu regionów tego kraju, ponieważ oligarchowie mają prywatne armie, finansowane z własnych środków (to znaczy przeważnie rabowanych na mieszkańcach swojego regionu), a przez to są niezależni od Kijowa. W momencie, gdy nowy ustrój – przypomnijmy nielegalnie stworzony na podstawie przewrotu pozakonstytucyjnego zacząłby się sypać, wówczas bardzo łatwo może się okazać, że mamy nie tylko niepodległą konfederację w Donbasie, ale oprócz niej jeszcze z dwa lub trzy twory w post-ukraińskiej przestrzeni politycznej. Czy wówczas prezydent (i który) – także ogłosi „antyterrorystyczne” krucjaty?

Oczywiście tam poleje się jeszcze bardzo dużo krwi, ponieważ rozliczenia polityczne, biznesowe, kryminalne i niestety etniczne – to ukraiński koloryt. Groźnie tam naprawdę dopiero może być, ale to dopiero jak ukraińska wojna domowa wejdzie w czwartą fazę – właśnie fazę zjadania własnego ogona. Wówczas nie pomogą żadne koncepcje na żaden pokój, kraj pogrąży się w chaosie i wszyscy będą się modlili, żeby weszli tam Rosjanie i wzięli na siebie ukraiński problem – zapewniając światu bezpieczeństwo post-radzieckich obiektów jądrowych na terenie przestrzeni post-ukraińskiej. Tu nie ma żartów, tam wystarczy grupa zdeprawowanych faszyzmem bydlaków, dla których bez ich wizji Ukrainy świat się nie liczy i mamy drugi Czarnobyl! Czy ci którzy tak ochoczo popierali zamach stanu, zamach przeciwko legalnemu ukraińskiemu państwu – wezmą na siebie ryzyko życia w świecie skażonym w wyniku zamachu terrorystycznego na jedną z tamtejszych elektrowni?

Uwaga nikt tutaj nie odbiera Ukraińcom prawa do ich rozumienia patriotyzmu, liczy się coś zupełnie innego, mianowicie – źle się dzieje, jeżeli retoryka siły zastępuje retorykę dążenia do kompromisu w umysłach zwykłych ludzi. Skutki mogą być przerażające.

Na serio powinniśmy się przygotować na falę uchodźców, jednakże mając na uwadze, że znaczna część tych osób może być ofiarami skażenia promieniowaniem radioaktywnym. Co wówczas? Mamy na to gotowe scenariusze? Czy zachód potraktuje Polskę jak bufor – zamykając granice? Może to zrobić w ramach obowiązujących porozumień w przypadku tego typu zagrożeń. Nasze władze muszą uszczelnić granicę w taki sposób, żeby móc ją szczelnie zablokować w razie potrzeby, a ewentualne obozy dla uchodźców – pomagać tworzyć po ukraińskiej stronie granicy, najlepiej objętej wówczas mandatem ONZ. Nie można bowiem pozwolić na przeniknięcie miliona ludzi lub więcej do Polski, z którymi nie będziemy wiedzieli co zrobić i na których utrzymanie nie będzie nas stać. Jeżeli do tego jeszcze wchodzą w grę zagrożenia kryminalne, terrorystyczne i ewentualne scenariusze epidemii lub wspomniany horror scenariusza atomowego – musimy się izolować, musimy chronić własne społeczeństwo. Ponieważ olbrzymia fala migracji może zdestabilizować Polskę, prowadząc do utraty kontroli nad częścią terytorium lub bawet upadku państwa.

Nasi Ukraińscy przyjaciele muszą sobie sami poradzić we własnym kraju ze swoimi problemami, a tamtejsi radykałowie – muszą ponieść realny koszt swojej polityki. Inaczej po prostu problemy z Ukrainy przeniosą się do Polski a z Polski do Europy.