1200 kilometrów. Tylko tyle dzieli od siebie rosyjską armię i wojska …
Sojusz wraz z Ukraińcami będzie
ćwiczył antypartyzancką ofensywę na
podlwowskim poligonie Jaworowie w ramach ćwiczeń
Rapid Trident. Spadochroniarze rosyjscy i wspierani przez
nich separatyści zajmą pozycje na linii od
Ługańska przez Gorłówkę po Donieck i
Nowoazowsk. Pierwsi rytualnie zamanifestują, że
Kijów nie zamierza oddać ani kilometra kwadratowego
ziemi. Drudzy pokażą, jak zamierzają
bronić budowanego na terenie obwodu
ługańskiego i donieckiego parapaństwa. Jak
mówią nasi ukraińscy rozmówcy, Kijów
mimo demonstracji siły w Jaworowie de facto uzna
separatystyczny twór, który Rosjanie coraz
głośniej nazywają Noworosją.
Czytaj też: Rosyjska wojna gazowa trwa. Nie będzie negocjacji ws. gazu na Ukrainę
Ukraina przegrała wojnę, ale Rosja
jej nie wygrała – taka jest mniej więcej
interpretacja tego, co ma miejsce w obwodach
ługańskim i donieckim. Z jednej strony Moskwa nie
jest gotowa na nowe ofiary. Z drugiej – Kijów nie
ma ani pieniędzy, ani siły, by odbić
zajęte przez rebeliantów tereny czy
przejąć kontrolę nad granicą z
Rosją. Sytuacja w armii jest fatalna. Nie wszyscy
żołnierze i ochotnicy z oddziałów takich
jak Dnipro-1 czy Donbas mają kamizelki kuloodporne. Mimo
że tzw. aktywna faza operacji antyterrorystycznej trwa
od końca wiosny, nadal nie docierają hełmy.
– Sytuacja jest specyficzna. Czekamy ileś dni na
kamizelki czy noktowizory. W końcu przychodzi
dowódca i mówi: wiecie, kierowca się upił
i miał wypadek. Kamizelek nie będzie. Musimy sobie
jakoś poradzić – opowiada nam Maksym Muzyka,
który choć zaciągnął się do
wywiadu wojskowego, jako szeregowiec zdobywał
wzgórze Sawur-Mohyła pod Donieckiem.
– Nastroje są fatalne. Nikt
niczego nie kontroluje, nie ma łączności,
ludzie wysyłani są do walki w miejsca, które
nie mają znaczenia strategicznego. W wojsku wrze –
dodaje. Jego oddział zdobył wzgórze o
znaczeniu raczej symbolicznym niż strategicznym, by na
nim kilka dni posiedzieć, wytrzymać nieprzerwany
ostrzał artyleryjski, a na końcu się
wycofać. Jak tłumaczy nam osoba
współpracująca z ministerstwem obrony przy
dostawach kamizelek, problemem jest brak precyzyjnych
regulacji dotyczących zakupów dla armii i
bezwład wojskowej biurokracji. W efekcie pojawiły
się nieformalne sposoby dozbrajania wojska. Kamizelki
produkowane są domowymi sposobami. Przetargi nie są
rozpisywane. Sprzęt dociera przez pośredników,
którzy z dostawcami rozliczają się pod
stołem. Byliśmy świadkami jednej z takich
transakcji.
Kamizelki to tylko wierzchołek
góry lodowej. Na punktach kontrolnych w
Zagłębiu Donieckim wojsko i oddziały
ochotnicze umundurowane są w bluzy i spodnie chyba
wszystkich armii świata. O ile w przypadku tzw.
dobrowolców to zrozumiałe, o tyle dziwi obraz
regularnego żołnierza w mundurze Bundeswehry z
niemiecką flagą na ramieniu. – Armia
gwarantuje żołnierzowi jeden mundur na
miesiąc. Dostałeś? Znaczy mundur
zabezpieczony. Zniszczył się w walce? Radź
sobie sam – tłumaczy mechanizm Muzyka.
Tzw. operacja antyterrorystyczna prowadzona
jest wspólnymi siłami służb specjalnych
(SBU), armii, MSW i oddziałów ochotniczych. Nie
mają one jednak jednolitego systemu
łączności – jeden system wykorzystuje
MSW, inny – resort obrony. Co więcej, szef sztabu
generalnego gen. Wiktor Mużenko używa maila
stworzonego na… rosyjskim serwisie Rambler.ru.
Czytaj też: Rosjanie wycofują swoje pieniądze z Europy. Będą je lokować w Hongkongu
Słuchając opowieści o
przygodach z zaopatrzeniem i łącznością,
trudno uwierzyć, że Ukraińcom udało
się odbić Słowiańsk i Kramatorsk. Trudno
również oczekiwać, że będą w
stanie zapanować nad resztą obwodów
ługańskiego i donieckiego.
Dlatego powstanie Noworosji zostało
już właściwie przesądzone. Kijów
się z tym pogodził. Wie, że jego ofensywa
automatycznie oznacza wzrost wojskowego zaangażowania
Rosji. – Moskwie wystarczy wariant minimum –
Noworosja jako gorący punkt na mapie Ukrainy, wieczny
problem i narzędzie wpływu – tłumaczy
publicysta Maksym Butczenko, sam rodem z
podługańskich Rowieniek. Władze w Kijowie
zapowiedziały więc, że terenom kontrolowanym
przez obie samozwańcze republiki ludowe zostanie
przyznany specjalny status. Co to oznacza? Politycznie
pozostaną one formalną częścią
Ukrainy, gospodarczo zaś mają otrzymać prawo
bliskiej współpracy z Rosją. – My
będziemy płacić za odbudowę Donbasu,
który i tak będzie kontrolować Rosja –
podsumowuje Butczenko.
Open all references in tabs: [1 – 8]